Programy antyplagiatowe

Dobrodziejstwo techniki, które wyręcza promotorów w czytaniu prac. Generalnie i tak ich nie czytali, ale teraz dodatkowo mają alibi. Przepuszczają pracę przez program antyplagiatowy (albo raczej ktoś za nich to zrobi, najczęściej w sekretariacie) i nikt już im nie zarzuci, że nie dopilnowali studenta. Alibi doskonałe.

Wspominałem już o swoim znajomym piszącym prace. No, więc, znał on (choć nie osobiście) tych promotorów od podszewki. Byli promotorzy rekordziści, wykładający na kilku uczelniach i mający rocznie kilkuset magistrantów – szczególnie właśnie taki jeden rekordzista zapadł mu w pamięć – którego nazwiska wolałby, żeby nie wymieniać. Sprawiał wrażenie bardzo skrupulatnego, zaznaczał mnóstwo rzeczy do poprawienia w pracy (później nawet już miał asystentów od zaznaczania uwag) i magistranci bali się u niego pisać prace, ale cóż, często nie mieli wyjścia, musieli. Więc ci studenci zapisywali się na jego seminarium i gremialnie zgłaszali się do mojego znajomego – poddawali się już na wstępie, zlecając pisanie komuś innemu. Mój znajomy obsłużył w ciągu kilku lat z pół setki magistrantów tego promotora. Okazało się, że poprawki tego promotora nie dotyczą treści pracy, one wszystkie dotyczyły formy. Dla tego promotora ważna była wielkość czcionki, odstępów między wierszami, ale nie treść pracy. A w tamtych czasach dla większości ludzi to był poważny problem, nie za bardzo znali się na komputerze, a co dopiero na skomplikowanym edytorze tekstu. A promotor ten lubił takie efekty graficzne, które w tamtym Wordzie (Word 97) były trudne do wykonania nawet dla eksperta. Życzył sobie na przykład, żeby „Rozdział pierwszy.” (właśnie tak pisany – i drugi i trzeci rozdział, oczywiście, również) był wyśrodkowany, a w drugiej linii pod spodem był tytuł tego rozdziału wyrównany do lewej. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że miał być to w dodatku jeden nagłówek. Rzecz w ówczesnym Wordzie nie do zrobienia, bo żeby przenieść coś w nagłówku do drugiej linii trzeba było wstawić twardą spację, a gdy się ją wstawiło, to i pierwsza i druga linia musiały być wyrównane w ten sam sposób. Męczył w ten sposób mnóstwo ludzi. Ale tak, jak pisałem wszystkie jego uwagi dotyczyły formy pracy, a nie treści. Znajomy w ramach eksperymentu w jednej z prac umieścił tyle bzdur, że specjalista w danej dziedzinie nie mógłby chyba wyjść z szoku. Tutaj wszystko przeszło.

Był też inny promotor, też uważany za piłę. Zawsze miał trzy sesje poważnych poprawek, z którymi magistranci zwyczajnie sobie nie radzili. Zawsze pierwsza poprawa polegała na całkowitym przemodelowaniu pracy, generalnie według uwag pół pracy trzeba było napisać od nowa. Zrobione. Dobrze, ok, ale po tym napisaniu połowy pracy od nowa przychodziła druga sesja poprawek. I co? I nadal było źle – chociaż było zrobione dokładnie według uwag promotora. Ok, klient płaci, poprawki się wprowadza. Na koniec przychodziła trzecia sesja poprawek – tak samo drastycznie zmieniająca pracę, jak dwie pierwsze, ale, jak zauważył mój znajomy – w kierunku pierwotnej wersji pracy. Po dwukrotnym napisaniu pracy od nowa wraca się do pierwotnej wersji. I co stwierdził mój znajomy ekspert? Co z kolejnym biednym magistrantem tego promotora zrobił? Kazał mu oddać pracę bez wprowadzania poprawek. Promotor się nie zorientował, nakazał drugą sesję poprawek, znowu wrócił do niego wersja niepoprawiona, nakazał trzecią sesję poprawek, sytuacja się powtórzyła i zaliczył pracę na piątkę. Taką ten promotor miał metodę, a na każdą metodę są sposoby.

Promotorzy nie czytają prac. Oczywiście, zdarzy się taki co przeczyta, ale to wyjątek. Promotorzy co najwyżej prace przeglądają.

Program jednak jest genialny i bardzo pożyteczny (nie będę tu wymieniać nazwy, żeby nie robić reklamy). Na początku miał bardzo wiele wad – śledzę jego ewolucję od powstania – przez krótki okres dało się go na przykład w bardzo prosty sposób oszukać dając dwa odstępy (dwie spacje) między wyrazami zamiast jednego (wystarczyło z automatu zamienić jedną spację na dwie w całym tekście). Tę wadę jednak szybko usunięto. Były też inne, na przykład program zaznaczał jako plagiat sformułowania dość potocznie używane, gdy napisało się przykładowo „jak to drzewiej w Polsce bywało”, to już według programu robiło się plagiat. Dzisiaj większość tych wad usunięto, są cztery współczynniki podobieństwa, każde dotyczące czego innego. Z takiego raportu dzisiaj naprawdę dużo o pracy można się dowiedzieć. Oczywiście, przeglądając, czytając ten raport, a nie patrząc tylko na wykazane na pierwszej stronie procenty. Niestety, promotor, to istota leniwa (stąd też wybrał taką, a nie inną pracę, pewnie uważa, że jest od myślenia, a nie roboty), jak dawniej nie czytał prac, tak teraz nie czyta raportów, procenty muszą mu się tylko zgadzać.

Dodaj komentarz