Coraz bardziej skłaniam się do zdania, że większość polskich promotorów to zwyczajni idioci. Jeśli dziwicie się skąd tyle osób nie pisze samodzielnie pracy magisterskiej, podkłada promotorowi już bronioną pracę (nie wszystkie uczelnie sprawdzają prace programami antyplagiatowymi, a nawet jak sprawdzają to w bazie tych programów nie ma wszystkich prac), albo pracę napisaną przez kogoś innego na zlecenie, to nie dziwcie się – pomyślcie o nich, jak o idiotach i wszystko stanie się zrozumiałe.
A już najbardziej do szału doprowadza mnie to, że promotorzy nie rozumieją słów, którymi się posługują. Na przykład uparcie nazywają plan pracy spisem treści. A więc do promotorów-idiotów odezwa: spis treści to będzie, jak ta treść już będzie, przed napisaniem tej treści, czyli pracy możemy jedynie mówić o planie pracy. Jak możecie edukować ludzi skoro sami jesteście niewyedukowani!